Forum mieszkancow osiedla Park Mokotów I

Scypek

Witam,

to nie tylko moje spostrzeżenie, ale na tyle istotne, że postanowiłem założyć ten wątek.

Widzałem parę razy, że lokatorzy wyprowadzają psy bezpośrednio za ogrodzenie. Mnie się to nie podoba, ale nie mam rozwiązania co z tym zrobić.

Wyprowadzenie psa 5 metrów dalej sprawy nie rozwiązuje, bo to podrzucanie problemu sąsiadom.

Może ktoś ma pomysł, jak ten problem rozwiązać?

Pozdrawiam,
MK

marcin

Chyba proste rozwiazanie jest takie, aby po swoim pupilu sprzatac, choc nie zauwazylem aby to bylo praktykowane.
A juz szczytem jest zalatwianie sie psa tuz przed wejsciem do klatki Embarassed

Scypek

No sprzatanie "min" to raczej oczywiste. Ale rozumiem, ze wypalona trawa wynika takze z oddawania moczu. Ja nie mam psa i sie nie znam, ale moze slupek i psia piaskownica zalatwia sprawe?

MK

MarcinB

Daleko pieska wyprowadzac nie trzeba, wystarczy kilka krokow za ogrodzenie naszego osiedla a i czworonag bedzie wdzieczny, ze nie tylko pojdzie rankiem na siusiu i kupke Wink

Pozdrawiam,
Marcin

wmakowski

Jakkolwiek zabrzmi to pesymistycznie obawiam sie, ze na problem psich odchodow nie ma zadnego prostego rozwiazania. Oczywiscie takim rozwiazaniem moglaby byc specjalna piaskownica i slupek postulowane przez jednego z moich przedmowcow - ale to by dzialalo tylko przy zalozeniu, ze wlasciciele czworonogow zdobyli by sie na wysilek doprowadzania swoich pupili do tej piaskownicy. A to wydaje mi sie dosc malo prawdopodobne. No bo skoro sa tacy, ktorzy pozwalaja swoim czworonogom na zalatwianie sie na terenie osiedla lub tuz pod bramami wejsciowymi pomimo tego, ze 100m dalej maja park to co mialoby ich sklonic do chodzenia do piaskownicy?

Mowiac inaczej problemem wlascicieli psow w naszej wspolnocie wcale nie jest brak miejsca, w ktorym pies moglby zalatwic swoje potrzeby fizjologiczne. Tym problemem jest wiec cos innego - cos czego tu nie nazwe po imieniu aby nie zaogniac problemu. A w takiej sytuacji jedyna chyba metoda jest dlugotrwala akcja uswiadamiajaca.

Bo w skutecznosc metod represyjnych (jak np. obciazenie kosztami odtworzenia trawnika wlasciciela czworonoga niszczacego trawnik) w przypadku wspolnoty mieszkaniowej nie wierze. Bo niby kto i w jaki sposob mialby sie zajac udowadnianiem, ze to pies pana X a nie pani Y "wypalil" dziury w trawniku?